Światowy Dzień Zwierząt obchodzony jest corocznie 4 października, w dniu, w którym Kościół powszechny wspomina św. Franciszka z Asyżu, patrona zwierząt, ekologów i ekologii. Obchody tego dnia mają przypominać, że zwierzęta są żywymi istotami, które czują, myślą sprawniej, niż nam się zdaje i mają swoje niezbywalne prawa.
Światowy Dzień Zwierząt został ustanowiony oficjalnie w 1931 roku na konwencji ekologicznej we Florencji i rozpoczyna Światowy Tydzień Zwierząt (World Animal Week) trwający do 10 października.
Nie bez powodu ten dzień łączymy z postacią św. Franciszka. To on charyzmat miłości do przyrody wykorzystywał w sposób, który historia zapamiętała jako niedościgniony wzorzec. Ukochał Ziemię, a wszystkich jej mieszkańców traktował jak braci, wyzbywając się chęci dominacji nad nimi na rzecz braterstwa właśnie.
Homo sapiens, czy prymitywny grabieżca?
Wprawdzie jako Homo sapiens, człowiek miał sobie czynić przyrodę poddaną, ale założenie Stwórcy zakładało rozumne używanie tego daru władzy. Jak na myślący gatunek, całkowicie nieroztropne jest podcinanie gałęzi, na której się siedzi. Tymczasem współczesny człowiek przez lata miał do natury stosunek taki jak okupant do zajmowanego kraju. Grabił, gwałcił, czerpał bez opamiętania, zupełnie nie dostrzegając związku przyczynowo-skutkowego. Zniszczysz — nie będziesz miał.
Sytuacja degradacji przyrody stała się tak rozpaczliwa, że w końcu musiało nadejść opamiętanie. Tylko czy nie jest za późno? Miejmy nadzieję, że jeszcze da się uratować Raj, w którym mieszkamy. Niestety pewne straty nie są już do odbudowania, ale coraz większa świadomość społeczna bycia elementem Natury, naszego z nią współistnienia i traktowania jej jak części samego siebie, zaczyna przynosić dobre owoce.
Świadomość ekologiczna, ruchy dbające o dobro Planety są dziś bardzo wyraźnym nurtem, a nawet modą. I choć ta ostatnia charakteryzuje się sezonowością, a więc dość krótkim żywotem, moda na bycie eko ma szansę zagościć na stałe, bo czy mamy inne wyjście? Jeśli nie chcemy doprowadzić do zguby samych siebie, to raczej nie.
Wszyscy miłośnicy zwierząt, czyli Ty, no i rzecz jasna my, nie potrzebujmy kalkulować. Miłość do żyjących stworzeń, ale też do przyrody nieożywionej mamy po prostu w krwioobiegu. Drastyczne statystyki dotyczące masowej dewastacji lasów, ginących gatunków zwierząt, topniejących lodowców… tylko jeszcze boleśniej podkreślają to, co i tak wiemy, że jeśli nie zaczniemy odnosić się do przyrody z szacunkiem, zginiemy marnie.
Natura siłą i bogactwem bez miary
Mimo że człowiek tak usilnie niszczy Naturę, jej siła i bogactwo są niewyobrażalne. Można w niej znaleźć każdy kształt, kolor i mechanizm. Żaden wybitny artysta czy inżynier nie wymyśli nic, czego przyroda nie nosiłaby dumnie w sobie. To prawdziwe misterium dobra i piękna, a my zawsze będziemy za tą doskonałością w tyle.
Jakąż więc arogancją jest brak szacunku do wszystkiego co Ziemia rodzi i próba opanowywania jej dóbr wedle własnego skarlenia.
Tymczasem — parafrazując niemieckiego filozofa Theodora Adorno — przyroda to jedyna instancja pozaspołeczna i nośnik potencjału wywrotowego. Ileż razy mięliśmy okazję przekonać się o tym dotkliwie. Powodzie, trzęsienia ziemi, tajfuny, susze… wszystko to siły, przy których jesteśmy jak szmaciana lalka targana przez huragan bez szansy ratunku.
Człowiek zginie bez przyrody, ona zaś bez człowieka będzie się miała tylko lepiej. Pamiętajmy o tym przy kolejnym durnym pomyśle wycięcia lasu na deweloperskie potrzeby lub przygotowania terenów pod następne pola uprawne i pastwiska.
Zwierzęta częścią wspólnego kosmosu
Zwierzęta to — jak o nich mówił wspominany dziś św. Franciszek — nasi bracia mniejsi i potrzebujemy odnosić się do nich z szacunkiem należnym istotom tworzącym wespół z nami ten sam kosmos. To my wprawdzie mamy być mądrymi zarządcami, ale ten przywilej obliguje nas do pamiętania, że właściwe gospodarowanie, to miłość i dobroć budująca relacje i codzienne zarabianie zaczynu do wzrastania wartości, a nie używanie argumentu siły, nacisku i zniszczenia.
Angielski prozaik, mistrz groteski i paradoksu Gilbert Keith Chesterton zauważył kiedyś, że doktryna o upadku człowieka to jedyna prawda chrześcijańska, na którą mamy przygniatające dowody empiryczne. Niestety to smutny, ale jakże często przerażający obraz kondycji naszego władania światem. Ilustracją zaś powyższych słów jest między innymi nasz stosunek do zwierząt.
Podnosząc rękę na zalęknionego psa, gwałcimy podstawowe zasady człowieczeństwa. Wyrzucając w torbie foliowej kolejne niechciane kocię, zachowujemy się jak prymitywni barbarzyńcy. Nie mamy prawa zadawać bólu tylko dlatego, że jesteśmy silniejsi i świetnie znamy zmyśle mechanizmy umożliwiające upodlenie drugiej istoty.
Pojemne serca orężem w walce o dobrostan zwierząt
Na szczęście jest cała rzesza ludzi o pojemnych sercach, którzy często całe swoje życie walczą o dobrostan zwierząt, ich prawa do opieki i dobrego nam towarzyszenia. Mnóstwo gatunków zwierząt mieszka przecież z nami pod jednym dachem lub tuż obok. Psy i koty najczęściej goszczące w naszych domach to członkowie rodziny i już od dawna nie jest to tani frazes, ale prawda, pod którą chętnie się podpisujemy.
Niektórzy zżymają się na coraz powszechniejszą antropomorfizację zwierząt. Jasne, że nasze szczekusie i mruczki nie są ludźmi, chyba każdy ma tego świadomość, ale też prawdziwie zatroskany i kochający opiekun czworonoga wie, że ich przenikliwość, umiejętność współodczuwania, rozumne reakcje na nasze nastroje, uczestnictwo w zabawie, potencjał do nauki… można długo wymieniać… wszystkie te cechy i zachowania sprawiają, że po prostu nie sposób traktować naszych przyjaciół li tylko jak zwierzęta, kierujące się jedynie instynktem.
Humanizacja a groteska
Humanizacja zwierząt nie jest więc wynikiem mody na groteskowo ubrane zwierzaczki, noszone w torebkach od znanych projektantów. Trudno nie zauważyć tych aberracji, ale niewiele mają one wspólnego z miłością, o której dziś mówimy.
Raczej z użyciem, z inwestycją w zwierzaka na rzecz własnej promocji, która jest niczym innym jak rozpaczliwą próbą leczenia schorowanego „ja”.
To bardzo smutne, bo oczywiście nie można wątpić, że ludzie popadający w taką śmieszność, obdarzają miłością swoich podopiecznych. Po prostu są pokłosiem oderwania od wcześniej omawianej przyrody – wielkiego artysty, którego tworem są globalne założenia wznoszące nas, wzbogacające, ponadczasowe, trwałe, można rzec nawet eschatologiczne, a więc sięgające do rzeczywistości daleko poza tą, którą jesteśmy w stanie objąć tu i teraz.
Tymczasem to miłowanie zwierzątek wepchniętych w rolę śmiesznych maskotek daje jedynie pozory dobrego życia w zgodzie z dbałością o ich dobrostan. Te trywialne dekoracje, luksus funkcjonowania w celebryckiej bańce, ma często dramatycznie krótkotrwałą żywotność. Wystarczy, że zmienią się trendy w social mediach lub ukaże w nich jakiś paszkwil, a z dnia na dzień gwiazdka spada z piedestału, razem niestety z jej niczemu niewinnym pieskiem w brylantowej obroży.
Miłość naturalnym odruchem
Nie o taką opiekę nad zwierzętami nam idzie. Psy i koty, które mieszkając z nami, są rzeczywiście członkami naszych rodzin, status ten osiągają mimochodem. Nikt kochający tego nie ustala, nie planuje. Taka miłość po prostu przychodzi i jest całkowicie naturalnym odruchem.
Wiesz doskonale, że Twój Pupil szczerze się cieszy, smuci, denerwuje, obraża, boi, czegoś mu się nie chce lub na coś ma ochotę. Im dłużej go znasz, tym lepiej odczytujesz, co Ci komunikuje. Nie potrzeba do tego werbalnych przekazów, bo czytasz właśnie sercem. My też to znamy, stąd nasza dziś do Ciebie adresowana refleksja.
Tak jak wyobraźnia jest gigantyczną siłą, bo wyzwala dokładnie te same emocje, które wzbudzają w nas realne przeżycia, tak kochanie jest bezgraniczne i dopaść nas może w każdym momencie. Miłość przelana na kota lub psa jest prawdziwa i w niczym nie gorsza od każdej innej.
Grecy określili cztery rodzaje miłości: Eros, Storge, Agape i Filia.
Eros dotyczy zmysłowości, ale też podziwu czyjejś odwagi, szlachetności, mądrości.
Storge jest miłością przynależności do rodziny, społeczności, państwa.
Agape to miłość altruistyczna, mimo wszystko, bez przyczyny, bez zachwytu, tak po prostu.
Filia to miłość dobrze czujących się ze sobą przyjaciół.
Nie można zatem uczuć do czworonożnego domownika zmierzyć, obliczyć i uznać za mniej wartościowe od pozostałych rodzajów miłości. To właśnie Filia sprawia, że kiedy na Twoje kolana gramoli się kojąco mruczący kot, oblewa Cię spokój, że merdający radośnie na Twój widok w drzwiach pies, podnosi Ci poziom endorfin nawet po paskudnie trudnym dniu.
Idea Światowego Dnia Zwierząt
Idea Światowego Dnia Zwierząt to pamięć o tym, że obok nas żyją cudowni, wierni przyjaciele, których oddanie często nas zawstydza. To ogromne szczęście, że są przy nas jak najlepsi powiernicy, że możemy im wszystko do ucha wyszeptać, a tajemnice zachowają dla siebie, że póki są z nami, nasze życie jest lepsze, bo my sami stajemy się lepsi.
Nikt kto raz doświadczył wspaniałej relacji z czworonogiem, nie wyrządzi nigdy krzywdy żadnemu innemu. Zwierzęta nas wychowują, uczą szacunku do drugiej istoty, roztapiają nasze zamrożone często serca, rozjaśniają umysł, pokazując szerszą perspektywę funkcjonowania we wspólnocie. Dyscyplinują, ukazując jednocześnie, że rutyna obowiązków związanych z opieką nad zwierzęciem, tak naprawdę szczególnie nam daje poczucie stabilności i bezpieczeństwa.
Św. Franciszek kochał całą Ziemię, przyrodę ożywioną i nieożywioną. Rozumiał ponoć mowę zwierząt, a one jego, więc gdyby żył we współczesnych nam czasach, byłby zapewne wielkim propagatorem ekologicznych ruchów, w tym tych szczególnie dbających o dobro braci mniejszych. Zdecydowanie zatem 4 października to najlepsza data na obchodzenie Światowego Dnia Zwierząt.
Świętujmy tę miłość na co dzień
Do świętości Franciszka wprawdzie nam daleko, ale przecież całe życie mamy na to, by do niej dążyć, a nasi Pupile robią wszystko, by w osiągnięciu tego celu nam pomóc. Bądźmy więc dla niech dobrzy, kochajmy najlepszą miłością, na jaką nas stać i to na co dzień, a nie jedynie w dniu ich święta.
No i tak po cichu przyznajmy się, czy czasami też nam się nie zdaje, że słyszymy dokładnie, co mówi do nas nasz pies lub kot? Oj, wielokrotnie, ale trzymajmy to w tajemnicy przed niedowiarkami, a najlepiej opowiedzmy o tym swoim zwierzakom, jako się rzekło — sekretu nie zdradzą.